Na początku była linia kolejowa z Dębicy do Rozwadowa. W 1900 r. otwarto linię nr 68 do Przeworska, a 14 lat później – do Lublina. Były co prawda plany uzupełnienia sieci kolejowej m.in. o linię Nisko-Rzeszów, ale pozostały tylko planami. Pod koniec lat 30. przy linii przeworskiej powstało nowe miasto – Stalowa Wola – której atutem miało być m.in. położenie blisko węzła w Rozwadowie oraz na linii, którą kursowały pociągi do stolicy regionu – Lwowa. W czasie okupacji niemiecka administracja planowała jeszcze połączenie koleją Rzeszowa z Łętownią, ale skończyło się tylko na budowie stacji towarowej i parowozowni w pobliżu Rozwadowa. Po II wojnie światowej stolicą nowego województwa stał się Rzeszów i od tamtej pory kolej zdaje się mieć problem nie do rozwiązania.
Kursujące przez wiele dekad pociągi dalekobieżne z Przemyśla najkrótszą trasą do Warszawy i dalej na północ bądź zachód Polski Rzeszów omijały. Odpływ pasażerów od kolei, zjawisko ogólnokrajowe, sprawił, że chcąc pozyskać dodatkowych podróżnych skierowano je do Rzeszowa i dalej przez wyremontowaną w pierwszej dekadzie XXI w. linię do Ocic. Posunięcie słuszne, biorąc pod uwagę, że prawie 190-tysięczne miasto generuje większe potoki niż omijane w tej sytuacji Leżajsk, Rudnik czy Nisko. Po tym jak nie sprawdził się pomysł łączenia w Rozwadowie dwóch grup wagonów z Przemyśla (kursującej przez Rzeszów i jeżdżącej dawną trasą), zaczęto wykorzystywać również niedawno wyremontowaną linię 565 – obwodnicę Stalowej Woli. Skróciło to podróż o ok. 15-20 minut, ale pozbawiło stację w Rozwadowie połączeń z Warszawą. W tej sytuacji postoje wyznaczono na najbliższym przystanku, który w internetowym rozkładzie otrzymał nową, bardzo dziwną nazwę – Pilchów (Stalowa Wola).
Przystanek osobowy w Pilchowie dotąd obsługiwał wyłącznie pociągi regionalne do Lublina i wymiana pasażerów była na nim symboliczna. Do tej roli wystarczył właściwie sam peron, stąd niewielki budynek dworca zamknięto w niepamiętnych czasach. W linii prostej ów peron od rozwadowskiego dworca dzielą zaledwie 3 km, jednak większość mieszkańców miasta najczęściej korzystała z przystanków Stalowa Wola Centrum i Stalowa Wola – to odległość odpowiednio 5,6 i 6,6 km. Jakby trochę za dużo na spacer z walizką, nawet na kółkach. Oczywiście Stalowa Wola posiada komunikację miejską, kursuje nawet regularna linia do Pilchowa, więc na zdrowy rozum ludność miasta nie powinna mieć problemów ze skorzystaniem z oferty PKP InterCity. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Linia nr 3, bo o niej mowa, dociera do Pilchowa zaledwie kilka razy w ciągu doby i jej przyjazdy nijak mają się do rozkładu jazdy pociągów. Świadome tego faktu lokalne media zapytały o możliwą korektę ówczesnego dyrektora Zakładu Miejskiej Komunikacji Samochodowej. W odpowiedzi usłyszeliśmy – autobusów dowożących na pociągi nie będzie, chyba że do ich kursów dopłaci kolej. Przewoźnik szynowy ani myślał – w końcu i tak pociągi wypełniają przede wszystkim mieszkańcy Rzeszowa i Stalowa Wola krótko mówiąc się nie liczy. To zamknęło temat na długi czas, a nielicznym śmiałkom pozostały taksówki z ceną przejazdu w granicach 25 zł i usługi zmotoryzowanych znajomych.
Tymczasem władze miasta postanowiły rozwiązać problem dostępu do pociągów dalekobieżnych w swoim stylu. Powstała wizja, a podobno nawet gotowy projekt, nowego przystanku osobowego, położonego prawdopodobnie w miejscu zbiegu linii 565 i 68, który zastąpiłby Pilchów i stanowił swoisty węzeł przesiadkowy. 1,4 km od Pilchowa. Mówiło się nawet o budowie obszernego parkingu mieszczącego nie tylko samochody, ale i kilka autokarów. Śmiała wizja, zważywszy na lokalizację w tzw. szczerym polu. Stalowa Wola Północ (to tylko jedna z możliwych wersji nazwy nowego przystanku) byłaby rzecz jasna połączona z miastem komunikacją miejską i w tym przypadku o finansowaniu ze strony PKP InterCity jakoś nikt nie wspominał. Projekt nie doczekał się jednak realizacji, mieszkańcy nie doczekali się dostępu do pociągów, a kolej nie doczekała się pasażerów ze Stalowej Woli. Tak było do momentu zmiany władzy w wyborach samorządowych w 2014 r.
ZMKS Stalowa Wola, wykonujący kursy dofinansowanymi z funduszy Unii Europejskiej autobusami (projekt pn. „Uruchomienie nowych linii komunikacyjnych na obszarze wiejskim oraz zakup nowoczesnego taboru i infrastruktury technicznej dla ZMKS w Stalowej Woli”), wskutek dość nieprzemyślanej wizji rozwoju nie pozyskał tylu pasażerów, ilu spodziewano się pisząc wniosek o dotację. To zagroziło jej zwrotem. Dlatego też nowe władze zakładu postanowiły zrobić wszystko, by pasażerów przyciągnąć zamiast kombinować, jak by tu ludzi nie wozić. Wszystko – nawet kursy do Pilchowa. Zorganizowano konsultacje społeczne, utworzono nowy przystanek Pilchów PKP w bezpośrednim sąsiedztwie starego peronu, postawiono słupki przystankowe i napisano od nowa rozkład „trójki”. Oferta była naprawdę dobra, a kursy naprawdę dowoziły podróżnych na czas.
To byłby piękny happy end, gdyby nie kolejny szczegół. W 2014 r. przewożona na lawecie koparka uszkodziła wiadukt w położonej 20 km od Rzeszowa miejscowości Widełka. I co z tego? Uruchomienie nowych kursów autobusów miejskich zbiegło się w czasie z organizacją objazdów na czas wymiany tegoż wiaduktu. To oznaczało, że powróciły postoje pociągów TLK i IC na przystankach w Stalowej Woli. W tej sytuacji żeby skorzystać z oferty kolei nikt nie musiał jeździć do Pilchowa. I nie jeździł. Z uwagi na nikłe zainteresowanie, 1 października 2015, po zaledwie czterech miesiącach, tabliczki przystanku Pilchów PKP zdemontowano, przystanek zniknął z rozkładu jazdy, a linia nr 3 zaczęła jeździć tak jak poprzednio – bez korelacji z pociągami. Po ponownym otwarciu wiaduktu w Widełce i skierowaniu „pośpiechów” na trasę przez Ocice, znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Wtedy wszedł w życie rozkład jazdy 2015/16.
Obecnie przystanek osobowy w Pilchowie, oprócz pociągów REGIO, obsługują 4 pary TLK oferując połączenia do Bydgoszczy, Szczecina, Piły, Zagórza i rzecz jasna Rzeszowa oraz Przemyśla. Pierwszy z nich odjeżdża o 6:14, ostatni o 21:41. Trójka MZK (dawny ZMKS został wchłonięty przez nową spółkę miejską) kończy jazdę na przystanku Pilchów – sklep, położonym niedaleko peronu. W dni robocze uruchamianych jest 11 autobusów na dobę, w soboty 7, a w niedziele i święta tylko jeden. Od poniedziałku do piątku z autobusu można wysiąść najwcześniej o 7:25, a najpóźniej o 23:41, przy czym przedostatni kurs dojeżdża na 20:54. Jak widać, alternatywy dla taksówek praktycznie nie ma. Oczywiście pasażerów najczęściej podwozi rodzina czy znajomi, jednak jeśli ktoś dysponuje samochodem, w dodatku z kierowcą, może równie dobrze pojechać nim do celu podróży, nawet jeśli jest nim Szczecin. Całej reszcie zostają autobusy PKS i busy odjeżdżające z dworca przylegającego do przystanku Stalowa Wola Centrum. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że gdzieś komuś zabrakło dobrej woli osiągnięcia porozumienia zainteresowanych stron. Ze szkodą dla rozwoju miasta i jakości życia jego mieszkańców.
Fot. Krzysztof Dobrzański.
Źródła: Stalowka.net, stw24.pl, ZMKS Stalowa Wola, informacje własne.