Nowe (stare) i tanie pociągi zawiozą nas do Wrocławia

Krzysztof Dobrzański   20 kwietnia 2009   Możliwość komentowania Nowe (stare) i tanie pociągi zawiozą nas do Wrocławia została wyłączona

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż podróże koleją w naszym kraju nie należą do tanich. Koszty przejazdów pociągami spółki PKP InterCity są dla mieszkańców Podkarpacia, przez GUS wskazywanego jako region o najmniejszych zarobkach w Polsce, szczególnie wygórowane. Mimo to, głównie dzięki fatalnemu stanowi infrastruktury drogowej i permanentnemu zakorkowaniu tras prowadzących do stolicy Małopolski, autobusowej konkurencji na trasie z Przemyśla czy Rzeszowa do Krakowa i Wrocławia prawie nie ma. Z końcem kwietnia do boju o pasażera włączy się spółka PKP Przewozy Regionalne z dwiema parami pociągów nowej kategorii łączących w weekendy Przemyśl z Krakowem i Rzeszów z Wrocławiem.

Sądząc po terminach kursowania, jest to oferta kierowana przede wszystkim do studentów, którzy przed weekendem podróżują z ośrodków akademickich w rodzinne strony, a przed poniedziałkiem wracają na uczelnie. Nowe połączenia mają być więc tanie i rzeczywiście – podróż z Przemyśla do Krakowa pociągiem interREGIO będzie kosztowała 34,50* zł, podczas gdy pociągiem spółki PKP IC kosztuje 45 zł. Różnica w cenie biletu z Rzeszowa do Wrocławia wynosi dokładnie 12 zł do pociągu pospiesznego i aż 17 do TLK. Co klient dostanie za tę cenę? Czas przejazdu zbliżony do pociągu pospiesznego, a więc np. ok. 2 godz. z Rzeszowa do Krakowa. To znacząca różnica w stosunku do kursujących od wielu lat pociągów osobowych, zwłaszcza jeśli doliczyć czasy przesiadek. Gorzej wygląda kwestia taboru, który do tego celu przeznaczył przewoźnik. Nie różni się on niczym od tego, który można spotkać w zestawieniach pociągów osobowych, przystosowanych do dużo krótszych podróży i z niewielkim bagażem.

Z nowymi połączeniami jest jeszcze drugi problem. Są one skierowane tylko i wyłącznie do pasażerów podróżujących między miastami położonymi wzdłuż E30, głównej magistrali Podkarpacia, od Dębicy po Przemyśl, tymczasem mieszkańcy południowej i północnej części naszego województwa są praktycznie zupełnie pozbawieni jakichkolwiek połączeń z Krakowem. Tymczasem nietrudno przewidzieć, że Przemyśl z dziesięcioma bezpośrednimi połączeniami do Krakowa, a Rzeszów dodatkowo także z bezpośrednimi osobowymi, nie wygenerują już kolei dużo większych potoków pasażerskich. Tymczasem Stalowa Wola, miasto wielkości Przemyśla, połączenie z Krakowem i Wrocławiem ma tylko jedno a chętnych na podroż do Krakowa jest także wielu. Czas przejazdu jedynego porannego połączenia trudno nazwać inaczej niż skandalicznym (nieco ponad 200 km do Krakowa w prawie 5 i pół godziny!). Brakuje też sensownych połączeń z przesiadką – pociąg osobowy ze Stalowej Woli przyjeżdża do Przeworska 16 minut po odjeździe IR do Krakowa. Nie muszę dodawać, że przepełnione autobusy ze Stalowej Woli do Krakowa czy Wrocławia to codzienność.

Szkoda że w obliczu tych faktów, PKP nie zdecydowały się uruchomić któregoś z nowych pociągów w relacji do Krakowa lub Wrocławia nie z Rzeszowa lub Przemyśla, a właśnie ze Stalowej Woli przez Nisko, Rudnik, Leżajsk i Rzeszów. Szkoda też, że w związku z topniejącymi potokami w ostatnich pociągach osobowych w tym regionie nikt nie pomyśli o wprowadzeniu cen relacyjnych lub obniżeniu ceny biletu, tak aby kilometr jazdy w województwie Podkarpackim nie kosztował tyle samo co w innych regionach.

Jak wspomnieliśmy, nowe pociągi zostaną uruchomione na przełomie kwietnia i maja, ale w drodze wyjątku piszemy o tym już teraz. Może kolejowi decydenci i samorządowcy dostrzegą problem i przy kolejnych zmianach rozkładu jazdy któryś z nowych pociągów pojedzie do Stalowej Woli z korzyścią dla mieszkańców tego regionu…

Na koniec wypada wspomnieć, że sama kategoria nie jest nowa. Już na początku lat 90-tych PKP wprowadziły pociągi InterRegio, również obsługiwane taborem z osobówek, choć przemalowanym w specjalne, biało-czerwone barwy. Kursowały one głównie na Pomorzu i Podhalu, a przy odrobinie pecha można było podróż do jednego ze znanych kurortów odbyć na siedzieniu wykonanym z plastiku. Po kilku latach EN57 i 71 powróciły do obsługi pociągów osobowych, a PKP zaczęły się przymierzać do nadania nowej jakości kategorii IR. Miała ona przypominać słynne niemieckie pociągi, tanie, ale o całkiem przyzwoitym standardzie. W 1997 roku na tory wyjechały co prawda nie IR, ale wagony 111A i 112A lux, znowu w specjalnym malowaniu (zielone „jedynki”), wyposażone w lepsze wózki, toalety próżniowe i awangardową na owe czasy kolorystykę wnętrza. Powstały wtedy również wagony barowe 113A lux, również z wózkami 25AN i z wnętrzem zaprojektowanym od podstaw. Pociągów zestawionych z tych trzech typów wagonów jednak nigdy się nie doczekaliśmy i zmodernizowany tabor trafił głównie do ekspresów, niekiedy nawet do InterCity, a później do nocnych TLK, chyba z uwagi na bardzo przyjemne, delikatne oświetlenie wnętrza.

Idea tanich połączeń kwalifikowanych jeszcze raz odżyła już w XXI wieku i już za sprawą spółki PKP PR, która wymyśliła kategorię InterRegion (IRN), tym razem dla odróżnienia od wycofywanych właśnie w Niemczech InterRegio i tym razem pociągi dostały już świeżo zmodernizowany tabor, ale oczywiście bez zamkniętego obiegu sanitarnego, nowych wózków czy nowoczesnego oświetlenia. Spadkobiercami tych pociągów są dzisiejsze TLK, droższe nie tylko od nowych interREGIO, ale nawet od pospiesznych. W międzyczasie przeprowadzono też eksperyment z pociągami RegioPlus, których większość po bardzo krótkim czasie wycofano lub przekwalifikowano na osobowe. Czy i tym razem nowa kategoria skończy tak samo? Oby nie…

* – ceny biletu normalnego według cennika PKP PR (moduł cenowy internetowego rozkładu jazdy podaje zupełnie co innego)

Źródło: PKP PR, Marek Radkowski (współpraca), informacja własna